sobota, 3 marca 2018

Kariera IT w Łodzi : "Praca w branży IT: zdalna, czy w biurze?"


Po dłuższej przerwie powracam z nowym postem.
Dziś miałem przyjemność wystąpić jako prelegent na konferencji Kariera IT w Łodzi z tematem "Praca w branży IT: zdalna, czy w biurze?".


Coraz częściej pojawiają się na rynku oferty pracy zdalnej. Pracujesz w biurze i zastanawiasz się, czy to dla Ciebie? Opowieści cyfrowych nomadów o pracy na plaży w tropikalnym miejscu brzmią naprawdę dobrze. Czy to fakty, czy mity? Opowiem Ci o moich doświadczeniach z pracą zdalną w porównaniu z biurową. Powiem, na co uważać, gdzie jej szukać i jak nie zwariować będąc samemu w 4 ścianach.

Tak się składa, że wcześniej w celach testowych nagrałem prezentacje video, która jeszcze nigdzie nie była publikowana — oto jej premiera.



Slajdy można znaleźć tutaj.

Nagranie jest trochę obszerniejsze niż wystąpienie na konferencji. Tym bardziej zachęcam do obejrzenia.
Jeśli macie własne refleksje związane z tematem, zachęcam do dyskusji w komentarzach.


Kilka zdjęć z prelekcji jest dostępnych tutaj.

niedziela, 1 października 2017

39. PZU Maraton Warszawski

Jakoś się złożyło, że to kolejny mój maraton po 3 latach przerwy. Ostatni biegłem w Łodzi w 2014r.

Tym razem zapisałem się na maraton dość spontanicznie z kilku powodów:

1. Chciałem sobie znowu przypomnieć jak to jest pobiec w maratonie, poczuć atmosferę i doping kibiców, pościgać się z innymi.

2. Ostatnimi czasy miałem sporo odpoczynku i w czasie blisko 3 miesięcy przerwy od pracy i siedzacego trybu życia postanowiłem sprawdzić, czy przyniosło to jakiś pozytywny efekt i jak wypadnę w maratonie. W czasie tych miesięcy sporo biegałem, więc i efekt powinien byc zauważalny.

Rzeczywiście efekt był zauważalny i dowodzi temu, że siedząca praca zabija organizm.

Poprawiłem życiowy rekord o 20min i ukończyłem maraton z czasem netto 04:05:36


Troche to też zaleta pogody - było idealnie: nie za zimno, nie za ciepło, pochmurnie i troche dżdżyście.

Trasę oczywiście trackowałem


Kondycyjnie byłem o tyle dobrze ustawiony, że na ostatniej prostej miałem jeszcze siłę przycisnąć. Pamiętam jak na poprzednim maratonie nogi odmówiły mi posłuszeństwa od 35km i praktycznie doczłapałem się na metę.

Ku pamięci pare zdjęć z imprezy zamieszam poniżej.







czwartek, 10 sierpnia 2017

Pamiętniki z Wakacji: Bratysława

W Bratysławie zatrzymaliśmy się w hotelu Elisabeth Old Town przed Booking.com
Rezerwowaliśmy parking, ale po przyjeździe okazało się, że hotel nie otrzymał informacji na ten temat i zmuszeni byliśmy zaparkować na ulicy. Na szczęście znalazło się wolne miejsce zaraz na przeciwko hotelu.
W Bratysławie można kupić bilet parkingowy albo tradycyjnie w parkomacie albo wysyłając SMS z numerem strefy i numerem rejestracyjnym na numer 2200 lub korzystając z aplikacji mobilnej, która de facto też wysyła smsa, tylko że przygotowuje go za nas z odpowiednimi numerami strefy itd.
Niestety próbowałem bezskutecznie kupić parking przez aplikację i wysyłając smsa. SMS został wysłany, ale parking nie wystartował. Nie otrzymałem też żadnego potwierdzenia ani informacji o błędzie. Kiedy sprawdziłem koszty wysłanych smsów w sieci Play okazało się, że pod numer 2200 są darmowe, zatem wnioskuję, że po prostu wysłane zostały one do Polski pod ten numer a nie na Słowację. Wysyłanie pod 2200 poprzedzony numerem kierunkowym Słowacji też się nie udało. Ostatecznie pozostało.mi wykupić parking tradycyjnie w parkomacie co kosztuje 0.6 € za 30 min (parking jest płatny od 8.00 do 16.00). Dla porównania SMS-em można kupić parking na cały dzień za 8 €

Co do zwiedzania, to załapaliśmy się na darmowy spacer z przewodnikiem, który rozpoczyna się codziennie o 16.00 spod Pomnika Hviezdoslava.


Wycieczka trwała ok 1.5 godz i była dość interesującą. Wiodła przez stare miasto obok Katedry św. Marcina i miejsca, gdzie kiedyś stała synagoga, która została zburzona przez komunistów, żeby zbudować trasę.



Widzieliśmy Most UFO i Smurfowy Kościół :)



Następnego dnia wybraliśmy się na Zamek.


Porównując miasto i jego zabytki z tym co widzieliśmy w Budapeszcie, to w Bratysławie nie ma zbyt wiele do oglądania jeśli nie chcemy wchodzić do muzeów.


Co do możliwości wybiegania się to po stronie Dunaju przeciwnej do Starego Miasta biegnie ścieżka rowerowa na 20km wzdłuż rzeki. Po stronie Starówki też jest ścieżka ale trochę krótsza, ale spokojnie można zacząć na Starówce, potem pobiec wzdłuż rzeki, przebiec na drogą stronę i biec w kierunku przeciwnym żeby zatoczyć koło i znów wrócić mostem (jakieś 15km trasy)


środa, 9 sierpnia 2017

Pamiętniki z Wakacji: Mostar

W Mostarze zatrzymaliśmy się w Villa For You na Starym Mieście. Hostel bardzo przyjemny i niedrogi (80€ za pokój dwuosobowy)
Również, obsługa okazała się bardzo miła, wesoła i otwarta. Przy pierwszym śniadaniu Panie same z siebie zaoferowały wyciągnięcie naszego nicponia na spacer do ogrodu, dzięki czemu mogliśmy spokojnie zjeść śniadanie. Dostaliśmy też świeżo usmażoną jajecznicę.

Stare miasto w Mostarze ma brukowane ulice, więc chodzenie z wózkiem nie należy do najprzyjemniejszych, ale jest wykonalne.



Trafiliśmy na niespotykane upały w tym roku. Temperatura dochodziła w cieniu do 42 stopni. Chodzenie w południe przy takich temperaturach jest męczące dla dorosłych a co dopiero dla rocznego malucha. Większą część czasu staraliśmy się zatem spędzać w cieniu lub kawiarni i pamiętaliśmy o regularnym piciu dużej ilości wody.



Najsłynniejsza chyba atrakcja turystyczna w Mostarze jest most. Tam można spotkać lokalnych pływaków którzy za min. 20 euro zgodzą się skoczyć z mostu do rzeki. Akurat przypadkiem byliśmy świadkiem takiego występu.


Daliśmy radę wejść do jednego meczetu, zobaczyć panoramę miasta z jego wierzy, potem zobaczyć kościół i katedrę katolicka, na koniec odpocząć w parku, w którym znajduje się Plac Hiszpański dofinansowany, podobnie jak szkoła podstawowa obok niego, przez Hiszpanów (dar od króla Juana Carlosa, co widnieje na pamiątkowej tablicy)


Dla mnie pouczające było zobaczyć jak współgrać mogą ze sobą dwie kultury oparte na religiach chrześcijańskiej i islamie. Można? Można !
Wszyscy żyją tu ze sobą od lat razem i widok cmentarza, na którym mieszają się ze sobą krzyże z nagrobkami islamskimi nie jest tu wyjątkowym.


Pamiętniki z Wakacji: Medjugorje i wodospady Kravica

W drodze z Omiša do Mostaru zwiedziliśmy Medjugorie i wodospady Kravica.
Z Omiša wyjechaliśmy ok. godziny 11.00 by po jakiejś pół godziny dojechać do granicy z Bośnią i Hercegowiną (https://goo.gl/maps/RLx3mRWhixB2)

Na granicy niestety trzeba było odczekać około 30 min w kolejce, ale potem już poszło szybko.
W Medjugorie pierwszym zaskoczeniem były dla nas sklepy z pamiątkami. Jest w nich praktycznie wszystko z wizerunkiem Matki Boskiej, począwszy od zapalniczek, popielniczek, przez koszulki, a skończywszy rzecz jasna na różańcach, obrazkach, świecach i innych dewocjonaliach
Zapalniczki to już chyba trochę przesada. Szukałem otwieracza do butelek, ale nie udało mi się znaleźć. Zapewne szukałem niewystarczająco dobrze, bo miejscowi na pewno już o tym pomyśleli :)



Ciekawostką jest że objawienia w Medjugorie nie zostały uznane przez Kościół, jednak nie zabrania on pielgrzymek, jako, że to że objawienia nie zostały udowodnione nie oznacza, że faktycznie się nie wydarzyły. Każdego dnia przybywają tam rzesze pielgrzymów.
Swoją drogą to bardzo dobra okazja, żeby wypromować małą wioskę i zrobić z.niej centrom światowej turystyki. Na każdym kroku można tam spotkać duże hotele i takie, które dopiero się budują.

Co do samych atrakcji to możemy wejść do kościoła św. Jakuba z figurką Matki Boskiej, przejść się krótką drogą krzyżowa w parku w pobliżu kościoła, wyspowiadać w jednej z wielu specjalnych pomieszczeń (każde drzwi oznaczone kartką z językiem w jakim spowiadają), a wytrwalsi mogą wejść na górę objawień jakieś 2 km od kościoła. Jest ona widoczna z dołu i uwieńczona krzyżem.
My z wózkiem zrezygnowaliśmy z tego ostatniego.

Kościół sam w sobie jest bardzo prosty. Wewnątrz nie ma zbyt wiele do oglądania poza figurką. Może to i lepiej bo głównym przeznaczeniem tego miejsca ma być modlitwa a nie zwiedzanie.
Z parkowaniem też nie było problemu. Na parkingu przy kościele było jeszcze dużo wolnego miejsca, ale pewnie dlatego że był to poniedziałek. Najwięcej ludzi przybywa tam w niedzielę, kiedy to jest organizowana specjalna modlitwa z odmawianiem różańca i w piątki na drogę krzyżową.




Z Medjugorie pojechaliśmy nad wodospady Kravica. Tam za wejście do Parku Narodowego płaci się zaledwie 3 marki bośniackie (ok. 6 PLN), co w porównaniu z biletami w Krka, czy Plitwickich Jeziorach robi miłą różnicę.
Poza wodospadami w których można się kąpać i barem, gdzie można tanio zjeść, nie ma tam nic innego ale i tak podobało nam się bardziej niż w Krka
Po pierwsze, dostęp do wody jest lepszy, bo brzeg nie jest tak zalesiony. Po drugie, nie było tam takich tłumów jak na Krka i większy spokój. Jest to doskonałe miejsce żeby spędzić cały dzień, wykąpać się, poleżakować, wypożyczyć sobie kajak i popływać po jeziorze i odpocząć.
My jednak nie mieliśmy już za wiele czasu bo dochodziło do 18.00 a chcieliśmy jeszcze dojechać do Mostaru.
Miejsce jednak godne polecenia bardziej niż Krka, jeśli już ktoś był na Plitwickich Jeziorach, bo jeśli nie, to w Krka można jeszcze trochę pochodzić po kładkach wokół parku czego w Kravica już nie ma.




Droga do Mostaru wiodła po stromych górskich zboczach. wieloma serpentynami, które w blasku zachodzącego słońca wyglądały pięknie.

poniedziałek, 31 lipca 2017

Pamiętniki z Wakacji: Šibenik i Park Narodowy Krka

Do Šibenika zajechaliśmy 26 lipca 2017 w drodze powrotnej z Parku Narodowego Krka.
Spośród innych miast, które odwiedziliśmy ostatnio (Split, Trogir, Zadar) to miasto wydało się najmniej zaludnione przez turystów. 

Po uliczkach starego miasta można było snuć się spokojnie i nie przebijać przez tłumy ludzi.
W większości uliczek mogliśmy przejść nawet z wózkiem dziecięcym, ale kilka razy trzeba było go przenieść po schodach. 

Początkowo czytając różne relacje w Internecie obawialiśmy się że w ogóle będziemy musieli zrezygnować z wózka jednak nie było tak źle.
Wygląd uliczek nie odbiega od innych starych miast Chorwacji, ale tutaj uwagę zwracają wiszące nad głowami kolorowe chorągiewki.

Miasteczko jest małe, ale godne polecenia.





Wracając do głównego punktu programu dnia, czyli do Parku Krka mogę tylko odradzić zwiedzanie go w sezonie. Ludzi było wszędzie tak dużo, że z trudem udało się przejść po wąskich kładkach a z samej kąpieli w Skradinskim Buku (chyba główna atrakcja) zrezygnowaliśmy, bo przebijanie się przez zasieki z obozowisk na brzegu i wzajemne deptanie w wodzie to nie nasza bajka. 




Myślę że lepiej byłoby tam pojechać w czerwcu lub wrześniu albo w porze zwiedzania po 16.00, kiedy też bilety są tańsze i mniej ludzi.
Natomiast co do zwiedzania z wózkiem dziecięcym nie było z tym problemu, większość miejsc jest przejezdna. W sumie może 2 lub 3 razy potrzeba było znosić lub wnosić wózek po schodach.
W porównaniu z Parkiem Jezior Plitwickich jeziora na rzece Krka nie robią już takiego wrażenia.

czwartek, 20 lipca 2017

Pamiętniki z Wakacji: Trogir i Omiš

Do Trogiru wstąpiliśmy na pół dnia po drodze z Zadaru do Omiša.
Stare miasto w Trogirze jest bardzo podobne do tego w Zadarze. Uliczki są wąskie, brukowe, kamienne fasady domów i co krok kafejki i konoby (tawerny).
Promenada na wybrzeżu przyjemna, ale ta w Zadarze moim zdaniem ładniejsza.



Do Omiša dojechaliśmy ok. 17.00. Trasa wiedzie cały czas wzdłuż wybrzeża po krętej drodze więc jedzie się ok. 50km/h i można delektować się pięknymi widokami.

W Omišu, mimo że to mała miejscowość, zastaliśmy tłumy ludzi, zwłaszcza młodzieży w mocno imprezowych nastrojach. 
Na szczęście zatrzymaliśmy się kawałek od centrum w mieszkaniu wynajętym na AirBNB w domu jednorodzinnym nad rzeką Cetina.




Ze wszystkich stron otaczają nas góry i cały czas słychać płynącą wodę. Przyjemnie jest posiedzieć na tarasie przy kawie i powpatrywać się w wysokie szczyty.
Aż naszła mnie wieczorem ochota na przebiegnięcie się po okolicy (chociaż może to kwestia mrożonej kawy, którą wypiłem o 18.00). 

Okazuje się, że żeby pobiec po płaskim terenie musiałbym się wrócić do centrum, więc wybrałem co było pod ręką (a raczej nogą) i pobiegłem na trasę górską prowadzącą na pobliski szczyt szlakiem na Ostrvica.

Jakieś 15 minut zajęło mi wbiegnięcie a raczej wejście na najwyższy, jak mi się wydaje, punkt (bo potem ścieżka schodziła już do dołu z drugiej strony góry), ale i tak zmachałem się niemiłosierne. Czasy, gdy biegłem Rzeźnika chyba już minęły bezpowrotnie. Chociaż kto wie, może jak pozbędę tu przez 2 tygodnie i regularnie wybiegam się w górach..




W kolejnych dniach testowałem inne trasy biegowe w okolicy.
Ta wzdłuż rzeki wydaje się być najłagodniejsza i ruch na drodze jest mniejszy, a pobocze szersze.

Natomiast w stronę Splitu charakteryzuje się dużym nachyleniem i praktycznie nie ma pobocza a natężenie ruchu jest spore, wiec jest mało bezpiecznie.