Jakoś się złożyło, że to kolejny mój maraton po 3 latach przerwy. Ostatni biegłem w Łodzi w 2014r.
Tym razem zapisałem się na maraton dość spontanicznie z kilku powodów:
1. Chciałem sobie znowu przypomnieć jak to jest pobiec w maratonie, poczuć atmosferę i doping kibiców, pościgać się z innymi.
2. Ostatnimi czasy miałem sporo odpoczynku i w czasie blisko 3 miesięcy przerwy od pracy i siedzacego trybu życia postanowiłem sprawdzić, czy przyniosło to jakiś pozytywny efekt i jak wypadnę w maratonie. W czasie tych miesięcy sporo biegałem, więc i efekt powinien byc zauważalny.
Rzeczywiście efekt był zauważalny i dowodzi temu, że siedząca praca zabija organizm.
Poprawiłem życiowy rekord o 20min i ukończyłem maraton z czasem netto 04:05:36
Troche to też zaleta pogody - było idealnie: nie za zimno, nie za ciepło, pochmurnie i troche dżdżyście.
Trasę oczywiście trackowałem
Kondycyjnie byłem o tyle dobrze ustawiony, że na ostatniej prostej miałem jeszcze siłę przycisnąć. Pamiętam jak na poprzednim maratonie nogi odmówiły mi posłuszeństwa od 35km i praktycznie doczłapałem się na metę.
Ku pamięci pare zdjęć z imprezy zamieszam poniżej.
Tym razem zapisałem się na maraton dość spontanicznie z kilku powodów:
1. Chciałem sobie znowu przypomnieć jak to jest pobiec w maratonie, poczuć atmosferę i doping kibiców, pościgać się z innymi.
2. Ostatnimi czasy miałem sporo odpoczynku i w czasie blisko 3 miesięcy przerwy od pracy i siedzacego trybu życia postanowiłem sprawdzić, czy przyniosło to jakiś pozytywny efekt i jak wypadnę w maratonie. W czasie tych miesięcy sporo biegałem, więc i efekt powinien byc zauważalny.
Rzeczywiście efekt był zauważalny i dowodzi temu, że siedząca praca zabija organizm.
Poprawiłem życiowy rekord o 20min i ukończyłem maraton z czasem netto 04:05:36
Troche to też zaleta pogody - było idealnie: nie za zimno, nie za ciepło, pochmurnie i troche dżdżyście.
Trasę oczywiście trackowałem
Kondycyjnie byłem o tyle dobrze ustawiony, że na ostatniej prostej miałem jeszcze siłę przycisnąć. Pamiętam jak na poprzednim maratonie nogi odmówiły mi posłuszeństwa od 35km i praktycznie doczłapałem się na metę.
Ku pamięci pare zdjęć z imprezy zamieszam poniżej.