wtorek, 28 czerwca 2011

Każdy jest rzeźnikiem swojego losu

Pierwszy w życiu Bieg Rzeźnika mam już za sobą. Była to już VIII edycja, jak co roku w dzień po święcie Bożego Ciała. W tym roku biegaliśmy 24 czerwca.
Trasa biegu przedstawia się następująco:


a na mapie tak.

Do Cisnej wyruszyliśmy w czwartek z rana z Łodzi. Na miejscu byliśmy ok. 15.00, czyli w samą porę bo właśnie od 15.00 zaczęła się odprawa drużyn.
Każda drużyna dostała wyprawkę, w której znalazły się:
- numer startowy
- 3 torby foliowe na przepaki: pomarańczowa, niebieska i zielona, w kolejności alfabetycznej na Cisną, Smerek i metę
- nalepki z nr. drużyny na torby
- baton
- Runner's World, numer majowy
- monety pamiątkowe: zeszło- i tegoroczna.

Spakowaliśmy rzeczy na przepaki, na każdy kilka batonów (gdyby obiecane przez organizatorów nie starczyły, od przybytku głowa nie boli ;)), parę rzeczy do przebrania: skarpety, koszulki 2 szt., na Cisną dodatkowo wrzuciłem drugą parę butów, a na Smerek bluzę. Na metę ręcznik i płyn do kompieli, jako że miała być możliwość skorzystania z prysznica.

Po rejestracji i wysłuchaniu informacji od organizatorów okraszonych muzyką zespołu Wiewiórka na drzewie poszliśmy zostawić rzeczy na kwaterę.
Fragment koncertu poniżej, mam nadzieję że nie gwałcę praw autorskich. Przepraszam za jakość nagrań, ale zostały nakręcone telefonem komórkowym.

Zatrzymaliśmy się w 2km odległej od Cisnej Dołżycy, u bardzo miłej Pani. Namiary znalezione przez
stronę http://cisna.pl/noclegi/index.php?strona=nocleg&id=szarek

Nocleg praktycznie za grosze - 25PLN od osoby. Taniej już się chyba nie da. Pokoje przyjemne, jedynym minusem był problem z wodą. Ponoć padła pompa i podłączono zastępczy obieg ze studni. Woda śmierdziała niemiłosiernie, ale zauważyliśmy że tylko ciepła, być może za sprawą bojlera, trudno powiedzieć, ale takim twardzielom jak my, którzy zdecydowali sie na Bieg Rzeźnika nie powinno to przeszkadzać ;)
Dla zainteresowanych kontakt:

Pokoje gościnne - Jadwiga Szarek
Dołżyca 14
38-607 Cisna

Telefon:
607 556 395

Internet:
anka37@buziaczek.pl



Troche za szybko nam czas zleciał i położyliśmy się spać o 21.00 a pobudka już o 24.00 więc nie pospaliśmy zbyt wiele.
Podekscytowanie biegiem było jednak tak duże, że nie czułem niewyspania. Mój partner chyba też nie.
Szybkie śniadanie - bułka z drogi z poprzedniego dnia z wędliną, do tego 2 banany ;) w nadziei że dieta Adama Małysza postawi mnie na nogi.
Wskoczyliśmy w naszykowane poprzedniego dnia ubranie, spakowany plecak do biegu z wypełnionym bidonem, na głowę czapka i czołówka i wyszliśy na pieszo do Cisnej. Tu należałoby podziękować naszej firmie Transition Technologies za sponsoring i ufundowanie firmowej koszulki i czapki z logo TT, które dumnie nosiliśmy na trasie biegu, a i podczas wywiadu udzielonego po zakonczeniu w TVP. Swoja droga ciekawe, czy ten wywiad gdzies sie pokazał.

Inna mała dygresja. Jakieś 2 tyg. przed biegiem kupiłem na Allegro plecak Deuter Race 10l z systemem H2O, czyli taki, w którym można zamontować bidon z płynem z wyprowadzeniem przez rurkę na szelki. Wybrałem go po przeczytaniu wielu pozytywnych opinii i muszę przyznać, że rzeczywiście, spisuje się znakomicie. Można go dobrze przystosować do sylwetki - regulowane szelki spinane z przodu dodatkowymi paskami z regulacją wysokości spięcia, pas biodrowy, nieprzemakalny worek (świetnie się spisał, gdy lało jak z cebra). No i 4 lata gwarancji. Ogólnie wart swojej ceny, ok. 180PLN (+80 bukłak 1 litr)

No więc wracając do głównego wątku - wyszliśmy z domu, na dworze ciemno, z nieba leci mgła, ale jest ciepło. Kolega przyświeca czołówką. Ani żywej duszy. Przed Cisną mijamy jakichś ludzi wracających do domu, może po udanej imprezie czwartkowej :) Nastroje słychać na filmie i widać, że jest ciemno :D


Zbiórka w Cisnej miała być o 1.30, ale już ok 1.00 podjechał perwszy autokar, do którego się zapakowaliśmy.
Co prawda na odprawie dnia poprzedniego organizatorzy wspominali, że miała być kawa, ale widać caffe bus sie spóźnił.

Weszliśmy do autobusu bez kawy, za to ja miałem przy sobie jeszcze banana na 'przed startem'.
Śmieszne uczucie siedzieć w autobusie wypakowanym rosłymi chłopami, każdy w świetnej formie fizycznej, ubranymi w stroje biegowe. Kierowca widać fan Disco Polo pobudzał nas kawałkami z listy przebojów Disco Polo Live :D
Ok 2.30 dojechaliśmy do Komańczy, czyli na miejsce startu. Za nami zjechali się pozostali uczestnicy. W sumie ok. 200 par.
Tak jak pozostali zaczęliśmy się rozgrzewać. Wrzuciłem na ruszt pozostałego banana.


Wiewiórka na drzewie zagrzewała do walki bębnami.


O 3.00 po uroczystym ryku syreny strażackiej, wystrzałem z zabytkowego muszkietu zaczął się bieg.



Początkowo biegliśmy asfaltową drogą zanim zaczął się czerwony szlak leśny.
Część zawodników szybko wyrwała do przodu, ale przez jakiś czas mieliśmy za sobą spory ogon. Potem troche zwolniliśmy i przeszliśmy do marszu, żeby nie forsować sie już na samym początku, szczególnie że Krzysiek, mój partner, obawiał się odnowienia kontuzji kolana sprzed 2 tygodni (jak sie potem okazało były to słuszne obawy).

W którymś momencie zatrzymaliśmy się żeby schować coś do plecaka. Wtedy odwróciłem się za siebie i zobaczyłem niesamowity, fantastyczny widok. W ciemności poruszała się cała masa jasnych światełek, jakby wielkich świetlików, a to były światła latarek, które większość osób miała na czole. Niezapomniane wrażenie. I ta otaczająca nas w dziczy cisza, którą przecinał szpaler biegaczy i jak to gdzieś wyczytałem 'śpieszących się turystów', bo w rzeczy samej, bieg rzeżnika dla większości uczestników ma raczej formę marszu niż biegu. Strome podejścia i zejścia po śliskim błocie nie są najłątwiejsze i najbezpieczniejsze do biegania. Większość osób biegnie po płaskich odcinach, poza takimi szleńcami jak Ci, którzy biją rekord czasu z wynikiem 8h30min :)

Tak więc po łagodnym odcinku asfaltowym zaczęła się polna droga, która wkrótce przerodziła się w szlak leśny.

Pogoda zaczęła sie psuć tym bardziej, im dalej oddalaliśmy się od linii startu.
W lesie zaczęło potwornie padać i rozpętała się burza z piorunami.
Stwierdziłem, że i tak już jestem mokry, więc nie ma sensu kisić się pod kurtką, wiec biegłem dalej w krótkim rękawku. Nie było to na początku zbyt przyjemne, ale szybo się przyzwyczaiłem. Poza tym mimo tego, że było mokro, było dosyć ciepło i bezwietrznie.

Krzyśkowi zaczęłą dokuczać noga. Bolące kolano skłaniało nas do coraz częstszego marszu zamiast biegu. Po przejściu Chryszczatej przestało padać, ale i tak było pochmurno i dżdżyście. Niestety w końcu noga wygrała i bieg trzeba było przerwać. Szkoda, ale takie rzeczy zdarzają się i nie sposób tego przewidzieć. Mogłem biec dalej sam ale poza klasyfikacją jako turysta na szlaku. Jak drużyna to drużyna, albo idziemy razem albo razem odpadamy, wiec solidarnie zjechaliśy razem do Cisnej. Tam na pocieszenie czekało zimne piwko ;) Ręcznik na mecie nie przydał się. Niestety na trasie biegu nie robiliśmy zdjęć ani filmów. Powodem było lenistwo. Nie chciało mi się zgrabiałymi rękoma wyciągać telefonu z plecaka obciągniętego nieprzemakalnym workiem, a potem za bardzo skoncentrowałem sie na trasie, żeby pamiętać o relacjonowaniu.
Obiecałem sobie, że za rok spróbuję znowu. W miedzyczasie jakies zawody na krótszych dystansach, żeby nie wypaść z formy, albo coś takiego

Po zakończonym biegu, ok. godz. 20.00 wieczorem zaczęła się impreza. Najpierw koncert zespołu wiewiórka na drzewie, z ich hitem 'Rzeznik' promującym bieg. Utworów można posluchac za darmoche tutaj .
Potem znow ulewa, bez widoków na poprawę pogody, tak że organizatorzy zdecydowali się przenieść zakończenie do sali domu kultury. W małej sali upchnęło sie całkiem sporo osób. Na zwyciezców z kazdej z 3 kategorii (MM, MK, KK) czekał bon o wartości 500PLN na zakupy od Salomona i symboliczne puchary.
Takie same bony czekały na tych, którym udało się przebiedz trasę w wersji hardcore, czyli dodatkowe 25km.
Potem rozlosowano wśród wszystkich uczestnikow plecaki Salomona, albumy ze zdjeciami i ksiazki oraz 2 zegarki Sunto.
Niestety widocznie wyczerpaliśmy już wcześniej swoj limit szczęscia, pewnie na trasie biegu :)

Więcej relacji z tegorocznej edycji można znaleźć na blogu, gdzie też pojawiają się poniższe linki:
https://picasaweb.google.com/fotomotylek/20110624VIIIBiegRzeznikaCz1
https://picasaweb.google.com/fotomotylek/20110624VIIIBiegRzeznikaCz2
https://sites.google.com/a/wasylfoto.pl/archiwum-fotograficzne/rzeznik
http://bieganie.pl/?show=1&cat=209&id=2917
http://trailrunning.pl/zdjecia/
http://biegajznami.pl/Galerie/Bieg-Rze%C5%BAnika-rekord-zmia%C5%BCd%C5%BCony
i film z wywiadami ze zwyciezcami zapożyczony z jednego z linków wyżej: http://vimeo.com/25609558
Z mojego telefonu:
https://picasaweb.google.com/Marcin.Piczkowski/BiegRzeznika2011#

1 komentarz: