sobota, 15 lipca 2017

Pamiętniki z Wakacji: Zadar

W Zadarze byliśmy od 14 do 16 lipca w Pensjonacie Roko jakieś 30 min. pieszo od starego miasta.

Nasz gospodarz polecił nam jednak aby pojechać autem i zaparkować w pobliżu Gradskiego mostu zamiast iść w skwarze, co było dobrą wskazówką, bo darmowy parking można tam znaleźć bez problemu. Możemy polecić to miejsce.

Starówka jest mała i można ją przejść we wszystkie strony w jakieś 2-3 godziny. Pełna jest wąskich klimatycznych uliczek prowadzących nad morze. W północnej części plaży znajdują się Morskie Organy, czyli betonowe szpary w nabrzeżu, w które dmucha wiatr wydając dźwięki - taka wielka kamienna harmonijka ustna.

Organów można posłuchać na filmie:


Popołudnie postanowiliśmy spędzić na plaży, którą polecił nam gospodarz jako małą i spokojną, zacienioną, gdzie sam lubi jeździć z dziećmi, więc pojechaliśmy do Petrčane. Samochodem jakieś 15 min. od naszego pensjonatu.
Miejsce faktycznie przyjemne, z tym że akurat wiał silny wiatr więc nie posiedzieliśmy za długo na plaży, a kąpiel malucha przy dużych falach nie była tak przyjemna. 

Za to przespacerowaliśmy się promenadą wokół małego portu i zjedliśmy kolację w jednej z wielu knajpek przy widoku zachodzącego nad morzem słońca. Ten dzień można uznać za udany.



Następnego dnia po śniadaniu udaliśmy się na plażę w Nin, o której słyszeliśmy, że jest piaszczysta. W Chorwacji większość plaż jest kamienista. Zamiast piaskiem jest pokryta małymi kamykami. Nie dotarliśmy dokładnie do miasta Nin, ale do pobliskiej Kraljičina plaža.
Na miejscu faktycznie był piasek, ale znowu przeszkadzał silny wiatr. Parę kroków z dala od morza już było lepiej wiec tam rozbiliśmy obóz.
Miejsce jest położone na klifie. Na plażę trzeba było zejść na dół.
Z góry można podziwiać widok gór Welebit po drugiej stronie zatoki i przejść się zadbanymi alejkami w parku, w którym też jest plac zabaw dla dzieci.
Miejsce bardzo fajne, spokojne, dużo zieleni i cienia, z dala od ruchliwych dróg, wyposażone w darmowe prysznice i ubikacje na plaży.




Małą dygresja: przed wyjazdem z pensjonatu zorientowaliśmy się, że na tyłach domu w ogrodzie spacerują żółwie stepowe o skorupie wielkości dużej dłoni. Jak nam wyjaśnił gospodarz one tam spędzają cały rok i jest ich ok. 30. Zimą (gdy temperatury spadają do +5 st.) zakopują się pod ziemią i przesypiają do wiosny. Najstarszy liczy 25 lat a dożywają ponoć do 100 lat. Gospodarz przyniósł nam jeszcze z domu dwa maluchy (jakieś 7cm średnicy skorupy) urodzone rok temu. Dla mnie było to niemałe zaskoczenie, bo do tej pory takie żółwie widziałem tylko z zoo :) a tu proszę, chodzą samopas jak kurczaki :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz